Dziki przechadzają się co noc chodnikami. Śpią pod ogrodzeniami posesji. Pozostają po nich poprzewracane śmietniki i zryte trawniki. Nie boją się samochodów, psów, ludzi, ale ludzie boją się ich.
Najwięcej takich przypadków zdarza się w Złotokłosie, Henrykowie, Głoskowie, Zalesiu Górnym, Chylicach. Te miejscowości intensywnie się rozrastają, zagarniając coraz większe połacie otaczających je lasów i pól. Dziki, lisy, sarny pojawiają się też w centrum Piaseczna. Tak, gdzie kiedyś były ostoje dzikiej zwierzyny, rzadko odwiedzane przez człowieka, teraz codziennie widać wielu spacerowiczów, biegaczy, rowerzystów. Zwierzęta coraz bardziej przyzwyczaiły się do ludzi i coraz mniej się ich boją. Drogi i płoty poprzecinały trasy, po których poruszały się codziennie w poszukiwaniu żeru.
Wędrują więc w inne miejsca, gdzie w zamian mogą korzystać z resztek kuchennych, odpadków organicznych i skoszonej trawy w nieogrodzonych kompostownikach. Szukają też pożywienia w wystawianych przed posesję, łatwych do rozerwania, workach ze śmieciami. Nęcą je zapachy z osiedlowych śmietników.
Coraz bardziej odczuwalna i wciąż rosnąca obecność ludzi w tradycyjnych, naturalnych miejscach bytowania dzikich zwierząt oraz łatwy dostęp do pożywienia jest głównym powodem pojawiania się dzików, lisów czy saren na terenach zurbanizowanych. Jeszcze kilka lat temu dzikie zwierzęta widziane w mieście stanowiły głównie atrakcję. Ludzie dokarmiali dziki, które przychodziły na ulice, posesje, osiedla. Niestety, nadal zdarzają się takie sytuacje.
Kategorycznie nie wolno dokarmiać dzików ani żadnych innych dzikich zwierząt, które zabłądziły na tereny miejskie. Zamiast unikać człowieka, tym bardziej bowiem będą się pojawiać coraz bliżej ludzkich zabudowań. Pomimo że widok dzików ryjących trawniki pomiędzy blokami czy idących chodnikiem lisów w środku miasta jest coraz mniej „egzotyczny”, trzeba pamiętać, że to nadal dzikie zwierzęta. Takie, które w momencie zagrożenia mogą zaatakować człowieka, powodują wypadki drogowe, niszczą mienie prywatne i społeczne, roznoszą choroby.
Jak postępować, gdy spotkamy dzika
Dziki z reguły uciekają, gdy spotkają człowieka. Tak jak większość dziko żyjących zwierząt w Polsce, nie są zazwyczaj agresywne w stosunku do ludzi. Natomiast w sytuacji, gdy czują się zagrożone, mogą zaatakować.
Czego więc nie robić, gdy spotkamy dziki?
Gdy spotkamy dzika, który nas nie zauważył, spokojnie oddalmy się od niego. Nie należy wtedy biec, krzyczeć ani wykonywać gwałtownych ruchów, aby nie sprowokować zwierzęcia do ataku. Jeśli jednak doszło do spotkania „oko w oko”, trzeba zatrzymać się i poczekać w bezruchu, aż dzik sam odejdzie, lub powoli się wycofać. Jeżeli dzik biegnie, trzeba zejść z obranej przez niego trasy.
Dzikie zwierzęta, mając stały kontakt z człowiekiem, tracą przed nim lęk. Jeśli spotkamy dzika, który sprawia wrażenie oswojonego, trzeba pamiętać, że nadal jest niebezpiecznym zwierzęciem. Nie podchodź do niego, nie karm, nie drażnij, nie dotykaj. Gdy poczuje się zagrożony, może raptownie zaatakować.
Zaniepokojona locha z warchlakami (czyli samica z młodymi) może być bardzo agresywna. Młodych dzików kategorycznie nie wolno głaskać, łapać, drażnić ani straszyć. To, że nie widzimy lochy, nie znaczy, że nie ma jej w pobliżu. Stając w obronie młodych, potrafi być bardzo groźna.
O zachowaniu szczególnej ostrożności powinni pamiętać właściciele psów spacerujący z nimi w rejonach przebywania dzików. Najlepiej wyprowadzać psa na smyczy. Dzik oszczekiwany przez psa zazwyczaj odpowiada atakiem. Zaś zaatakowany pies zazwyczaj będzie uciekał w stronę właściciela, który wtedy również może stać się celem dziczego ataku. Istnieje także ryzyko, że pies pobiegnie za uciekającymi dzikami, wskutek czego zgubi się lub wpadnie pod przejeżdżający samochód.
W przypadku bezpośredniego ataku dzika, najlepiej – tak jak radził Brzechwa w swoim wierszu o dziku – uciekać na drzewo lub w inne miejsce, np. na samochód, gdzie będziemy poza zasięgiem rozdrażnionego zwierzęcia.
HRG