Odpady – wspólny problem metropolitalny

1105

Brak wpływu samorządów na kształt selektywnej zbiórki odpadów, zbyt mało instalacji do ich przetwarzania i ogromny problem ze zbytem odzyskiwanych surowców – to wszystko powoduje, że w całym kraju mamy kryzys śmieciowy, którego końca nie widać.

Wszędzie w Polsce obserwujemy wzrost cen za odbiór odpadów od mieszkańców. Jest to spowodowane nie tylko rosnącymi kosztami samego odbioru śmieci, ale przede wszystkim ich przetworzenia i zagospodarowania. Niestety prognozy nie są optymistyczne. – Prawdziwy kryzys na rynku dopiero nas czeka. Bo sytuacja, w której wszędzie zaniżone są moce instalacji w skali całego kraju, będzie powodowała gwałtowny ogólnopolski wzrost cen. Efekty polityki rządu dopiero odczujemy w całej Polsce – mówi w grudniowym wywiadzie dla Portalu Samorządowego wiceprezydent Warszawy Michał Olszewski, odpowiedzialny za gospodarkę odpadami.

– Brak takiej instalacji na terenie powiatu piaseczyńskiego jest naszą największą bolączką, gdyż skazani jesteśmy na oddalone instalacje, które mają narzucone limity przyjmowania poszczególnych frakcji oraz dyktują ceny, które nie są regulowane. To w największym stopniu ma wpływ na rosnące ceny odbioru odpadów. Po wiosennym przetargu opłaty dla mieszkańców wzrosły trzykrotnie i były najdroższe w naszym powiecie, jednak dziś, kiedy nowe przetargi przeprowadziły nasze sąsiednie gminy, nasze stawki znów są najniższe. To rodzi jednak moją obawę o wynik kolejnego przetargu jaki nas czeka w 2020 roku – mówi burmistrz Piaseczna Daniel Putkiewicz.

Samorządy podkreślają, że nie mają wpływu ani na kształt selektywnej zbiórki, bo ona jest narzucona rozporządzeniem ministra, ani na rynek zbytu surowców wtórnych. Jeśli chodzi o Mazowsze, minister środowiska przez kilkanaście miesięcy stał na stanowisku, że instalacji do przetwarzania odpadów jest tu za dużo, a dziś się okazuje, że to samorządowcy mieli rację, bo nie ma komu przetwarzać naszych odpadów. – Gdzie tutaj wola dbania o konkurencję na rynku? – pyta retorycznie Olszewski, który kieruje Stowarzyszeniem Metropolia Warszawa, zrzeszającym kilkadziesiąt mazowieckich gmin, w tym Gminę Piaseczno.

Wszystkie gminy Stowarzyszenia podkreślają, że dławi je sytuacja na rynku i muszą prowadzić trudne rozmowy z mieszkańcami o podwyższaniu opłat, czasem nawet
o kilkaset procent. W tym roku wszystkie gminy Stowarzyszenia – poza Warszawą – podniosły stawki, a w 2020 r. najprawdopodobniej będą zmuszone je znowu podnieść. W większości gmin SMW w ub.r. odebrano od 300 do 500 kg odpadów rocznie od każdego mieszkańca.

Tylko trzy gminy Stowarzyszenia  mają własne instalacje do przetwarzania odpadów. Ale nawet to nie polepsza dziś znacząco ich sytuacji, bo chociaż mają gdzie przyjąć odpady, to nie ma gdzie przekazać tego, co z instalacji wychodzi. W całym kraju jest wielki problem ze zbytem surowców.

Tu warto obalić kolejny mit: wbrew temu, co często się słyszy, gminy nie zarabiają
na surowcach. Spadek cen surowców spowodował, że cena, jaką dyktuje instalacja sortująca i doczyszczająca np. papier, jest wyższa, niż cena skupu. Na przykład jeszcze trzy lata temu firmy sortujące odpady za tonę odzyskanej folii dostawały w skupie 250 zł. Dziś to te firmy muszą zapłacić 250 zł, żeby skup chciał tę folię odebrać. Podobnie jest z innymi odzyskiwanymi surowcami, takimi jak papier, plastik, czy RDF, czyli wysokoenergetyczne pozostałości po sortowaniu odpadów.

Samorządowców boli też to, że minister środowiska – zamiast dbać o interes mieszkańców – utrzymuje na zbyt niskim poziomie stawki dla nieruchomości niezamieszkałych – biurowców, galerii handlowych. I to w sytuacji, gdy stawki dla mieszkańców rosną kilkakrotnie.

Rząd deklaruje co prawda, że chce sięgnąć do kieszeni firm wprowadzających na rynek opakowania – czyli przyszłe odpady – a uzyskane środki przekazać m.in. gminom. Ale obiecywanego zastrzyku gotówki jak nie było, tak nie ma.
– Z rozszerzoną odpowiedzialnością producenta (tzw. ROP)  jest jak z yeti. Od kilku lat o nim słyszymy, dopytujemy i uzyskujemy tylko zapowiedź: będzie – komentuje gorzko prezes Stowarzyszenia „Metropolia Warszawa”. Tu znowu samorządowcy niepokoją się, że rząd chce nakładać nowy podatek, który będzie zasilał kasę państwa, zamiast zobowiązać firmy do realnej współpracy z gminami w celu odzysku i przetworzenia surowców.

– My chcemy prostego systemu. Jak firma X wprowadza opakowanie do obrotu,
to niech poniesie koszt związany z jego odbiorem od mieszkańca, zagospodarowaniem i utylizacją. Firmy same będą zainteresowane sprzedażą swoich produktów w opakowaniach wielorazowych. Nie rozumiem, dlaczego nie można wprowadzić tak prostej rzeczy. Mam wrażenie, że rząd boi się robić cokolwiek z samorządami – komentuje Michał Olszewski.

Tymczasem gminy w całej Polsce znalazły się pod odpadową ścianą. Rośnie ilość wytwarzanych odpadów, brakuje punktów i instalacji, które mogłyby je skutecznie sortować, brakuje rynków zbytu, rosną ceny, a konstruktywnego dialogu z rządem jak nie było tak nie ma.