Obraz Prymasa w kościele NMP
Obraz Prymasa Tysiąclecia w kościele NMP w Zalesiu Dolnym /foto Joanna Kowalska-Nowak

Spotkanie 6

Groby rodzin zasłużonych i znanych

Część II

W dzisiejszym artykule opowiemy o spoczywających na cmentarzu jazgarzewskiej parafii rodzinach:

Prymasa Stefana Wyszyńskiego
Księdza Władysława Maleja
Rogowskich z Wólki Kozodawskiej

Rodzina Prymasa Stefana Wyszyńskiego

Stefan Wyszyński, Prymas Polski, nazwany przez Polaków Prymasem Tysiąclecia, bywał w Zalesiu Dolnym, bo z tym miejscem związana była jego rodzina. Mieszkańcy wspominają jego wizyty z wielkim sentymentem i dumą. Zapamiętany został przez zalesiańską społeczność jako człowiek pełen serdeczności i ciepła. Gdy przyjeżdżał do Zalesia i odprawiał mszę, homilię zaczynał słowami „kochani Zalesianie”. Jego czarna limuzyna stała przed małym domem na rogu ulic Modrzewiowej i Bukowej. Właśnie tu mieszkały Jego siostry i ojciec. Odwiedzając rodzinę, zawsze spotykał się z księdzem Proboszczem. Interesował się i bardzo dobrze znał życie parafii w Zalesiu.

Prymas w Zalesiu
Kardynał Stefan Wyszyński w Zalesiu 1951 r. / foto z materiałów archiwalnych parafii NMP
popiersie Prymasa
Popiersie Prymasa przed kościołem w Zalesiu Dolnym / foto Joanna Kowalska-Nowak

Grób rodziny Prymasa znajduje się w starej części cmentarza. Gdy wchodzimy główną bramą, skręcamy na prawo przed kolumbarium. Idąc w górę pagórka, po prawej stronie znajdujemy ich grób. 

Grób Siostry Prymasa
Grób sióstr Prymasa Wyszyńskiego / foto Joanna Kowalska-Nowak

Na płycie nagrobnej, prostej, skromnej czytamy:

Józef Jarosz

artysta malarz 1891-1966

Maria z Chojnackich Jaroszowa            Stanisława z Wyszyńskich Jaroszowa 

      nauczycielka 1894-1943                            nauczycielka 1903-19                                                                                          Siostra Prymasa Tysiąclecia

Czesław Jurkiewicz

nauczyciel 1904-1982

Janina Jurkiewicz nauczycielka 1905-1995

Siostra Prymasa Tysiąclecia

Kim były siostry Prymasa i ich mężowie?

Obydwie siostry: Stanisława i Janina były nauczycielkami. Obydwie uczyły dzieci przed II wojną światową w szkole w Dobieszu. Stanisława od 1924 roku, a Janina od 1930. W broszurze „Szkoła Podstawowa w Dobieszu 1919-2009” autorstwa Janiny Królak znajdujemy wiele informacji o początkach drogi zawodowej obu sióstr.

Ciekawostką jest to, że autorka tej współczesnej publikacji cytuje w niej materiał archiwalny zgromadzony i opisany w formie kroniki szkolnej przez siostrę Prymasa, Janinę Jurkiewiczową.  Ostatnie zapisy w „Kronice Szkoły Podstawowej w Dobieszu cz. II” pochodzą z 1966 roku.

W historii szkoły opisanej przez panią Janinę Królak czytamy:

„Stanisława Wyszyńska rozpoczęła pracę w Dobieszu w 1924 roku, pięć lat po zatwierdzeniu nauki, w budynku dworskim. Stanisława Jaroszowa była jedyną nauczycielką i kierowniczką jednocześnie tej jednoklasowej szkoły. Od 1930 roku szkoła zyskała drugą nauczycielkę – siostrę Stanisławy – Janinę Wyszyńską. Siostry uczyły już 115 dzieci w budynkach prywatnych oddalonych od siebie o półtora kilometra. I wciąż starały się o wybudowanie budynku szkoły z prawdziwego zdarzenia. (…)

W 1937 roku zaszła zmiana na stanowisku kierownika szkoły. Stanisława Wyszyńska przeniosła się do szkoły w Czaplinku, a jej miejsce zajął nowy nauczyciel – Czesław Jurkiewicz, za którego wyszła za mąż Janina.” Czesław Jurkiewicz kontynuował starania o budowę nowej szkoły. Wszystko przerwała II wojna światowa. Dom, w którym mieściła się szkoła, zajęli żołnierze niemieccy, którzy spalili wszystko, co świadczyło o polskości. Zwolniono nauczycieli, także Janinę Jurkiewiczową.  Wróciła do pracy w tej szkole dopiero w lutym 1945 roku. Po wyzwoleniu miejscowa społeczność mimo wielu przeciwności, kontynuowała budowę nowej siedziby szkoły. Budowę zakończono w 1959 roku. Czesław Jurkiewicz kierował placówką 30 lat. Janina pracowała tam do 1967 r.

Janina i Czesław Jurkiewiczowie
Janina z Wyszyńskich Jurkiewicz i Czesław Jurkiewicz /foto „Szkoła Podstawowa w Dobieszu 1919-2009” Janina Królak

Pani Stanisława była nauczycielką nie tylko w Dobieszu. Pracowała w Czaplinku, w Jazgarzewie, w Zalesiu Dolnym. Uczyła różnych przedmiotów. Tak wspominają ją byli uczniowie i sąsiedzi z Zalesia.

Stanisława Jarosz uczyła mnie języka polskiego w szkole w Jazgarzewie” – opowiadała pani Krystyna Furmańska. „Pani Jaroszowa opowiadała nam, swoim uczniom, jak codziennie idzie z ulicy Modrzewiowej z Zalesia Dolnego, przez łąki Wólki Kozodawskiej do szkoły w Jazgarzewie i z powrotem. Pamiętam także jej wyraźne pismo i charakterystyczne podpisy w moich zeszytach.” W Szkole Podstawowej nr 2 w Zalesiu uczyła fizyki. Swoją nauczycielkę wspomina Tadeusz Brajbisz, absolwent Krauzówki z 1963 roku: „Pani Jarosz miała siwe, krótkie, proste włosy. Na lekcje fizyki przychodziła w fartuszku z białym kołnierzykiem. Była bardzo spokojna, kulturalna, nie pamiętam żadnej sytuacji, w której podniosłaby głos na ucznia. Na lekcjach prowadziła doświadczenia, była solidna i bardzo sprawiedliwa.”

Stanisława Jarosz w szkole nr 2
Stanisława z Wyszyńskich Jarosz siedzi w II rzędzie pierwsza od prawej / foto z archiwum Szkoły Podstawowej nr 2 w Zalesiu Dolnym
Stanisława Wyszyńska Jaroszowa
Stanisława z Wyszyńskich Jarosz / foto „Szkoła Podstawowa w Dobieszu 1919-2009” Janina Królak

Pani Jaroszowa czynnie uczestniczyła w życiu zalesiańskiej parafii. Jak wspominał ksiądz Ireneusz Jędryszek, właśnie pani Stanisława witała go chlebem i solą w 1967 w drzwiach drewnianej kaplicy, gdy obejmował probostwo w parafii Najświętszej Marii Panny Wspomożenia Wiernych.

Mąż Stanisławy Józef Jarosz był malarzem. Brał udział w wystawach organizowanych przez Grupę Piaseczno. Pewnie niektórzy okoliczni mieszkańcy posiadają jego obrazy, na których utrwalał między innymi piękno najbliższej okolicy i pamiętają starszego pana, który poruszał się na wózku inwalidzkim z nieodłączną paletą i farbami.

Obraz Józefa Jarosza
Obraz Józefa Jarosza z archiwum rodziny Hoppe / foto Adam Hoppe
Obraz J. Jarosza
Obraz Józefa Jarosza z archiwum rodziny Hoppe / foto Adam Hoppe

W Zalesiu Dolnym mieszkała też trzecia siostra Prymasa – Julia Wyszyńska. „Pamiętam panią Julię Wyszyńską, jak pracowała w swoim ogrodzie okalającym dom przy ul. Modrzewiowej. Siostra kardynała Wyszyńskiego mieszkała tu od lat. Bardzo lubiła oprowadzać gości po ogrodzie, w którym mogli zachwycać się różnymi kwiatami i łanami kwitnących wiosną niezapominajek. Spacerując alejkami z dumą pokazywała dorodne okazy krzewów. Potem życzliwie zapraszała na herbatę do domu. Również mogłam tego doświadczyć. Bywałam u pani Julii. Było to dla mnie wyjątkowe miejsce pełne pamiątek, obrazów Józefa Jarosza i książek. Na biurku pod oknem stała maszyna do pisania, na której pani Julia przed laty przepisywała rękopisy kardynała” – wspomina mieszkanka Zalesia i niedaleka sąsiadka, Anna Kowalczyk. Pani Julia Wyszyńska została pochowana razem z ojcem we Wrociszewie.

Z pamiętnika – kalendarium Janiny Jurkiewicz dowiadujemy się, w jakim czasie Wyszyńscy przybyli do Zalesia:

„Rok 1949. Ojciec z najmłodszą córką Julią sprowadza się do Zalesia Dolnego. Lewą stronę budynku zajmuje ojciec z Julią, prawą Stasia z mężem Józefem Jaroszem, który jest artystą malarzem.
Rok 1949. Nasz brat zostaje mianowany arcybiskupem Gniezna i Warszawy, Prymasem Polski. Do Zalesia przyjeżdża na imieniny ojca.

Byli kochającą się rodziną, wspierającą w trudnych czasach. Tak Janina opisuje fakty związane z uwięzieniem brata przez władze komunistyczne.
Rok 1953,25 września. Życie rodzinne wypełnia ból i żal, niepewność i trwoga. Stasia zdobywa pierwsze wiadomości. Dociera do samego premiera. Siedzi cierpliwie w poczekalni. Jest ostatnia z interesantów. Czeka długo, aż wreszcie premier wychodzi.
– Pani w jakiej sprawie? – pyta.
– Jestem siostrą kardynała Wyszyńskiego. My wszyscy, cała rodzina, stary ojciec czekamy i prosimy o kontakt. Żądamy adresu, możliwości wysyłania listów i paczek. Czy tak właściwie musiało być? – pyta z niecierpliwością.
Premier słucha. Widać, jak się denerwuje. – „On nam tak przeszkadzał, już nam tak przeszkadzał” – te słowa powiedział na zakończenie.”

Prymas jest więziony w Stoczku, z którego „w zimie otrzymujemy pierwszy list. Przynosi go sztywny, urzędowy posłaniec. W chwili, gdy gromadzi się cała rodzina, posłaniec nie daje nikomu listu do ręki. Nie wolno zrobić odpisu ani nic zanotować. Czyta sam, prędko, bez żadnego akcentu. Ale dobre i to. Nie wiadomo kiedy dostaniemy drugi list.
Rok 1954 Prudnik Śląski. Dom opleciony drutem. (…) Ksiądz Prymas prosi o lekarza. Zostaje przewieziony na zabieg nocą, tak aby go nikt nie widział. Z lekarzami nie wolno rozmawiać ani wymieniać listów.
Rok 1955. Komańcza. Księdza Prymasa może odwiedzać rodzina, księża biskupi i pracownicy Sekretariatu.

Na Wielkanoc 1956 roku wybieramy się ze Stasią do Komańczy. Stasia jedzie dzień wcześniej. Moja przepustka nie jest jeszcze gotowa. Przybywam na miejsce, gdy w kaplicy odbywa się nabożeństwo wielkopiątkowe. Brat mój siedzi między ludźmi na fotelu. Przedzieram się przez tłum, by ucałować jego dłoń. Wymieniamy spojrzenia. Wielka Sobota upływa nam na rozmowach o domu, rodzinie i kraju.”

Ostatnie miejsce, w którym był więziony Stefan Wyszyński to Komańcza. Został uwolniony z internowania w październiku 1956 roku.

Grobem sióstr opiekuje się ktoś z rodziny. Wiemy, że przychodzą tu zapalić lampkę i składają kwiaty inne osoby, które je znały i pamiętają. Ponieważ były nauczycielkami, związanymi z Zalesiem i z Krauzówką – (Stanisława Jarosz), to na grób przychodzą także uczniowie ze szkoły nr 2 w Zalesiu Dolnym. Sprzątają, zapalają znicze w listopadzie. Poznają historię swojej szkoły, uczą się szacunku do zmarłych, choć nieznanych im osób.

Rodzina księdza kanonika Władysława Maleja

Na cmentarzu jazgarzewskim znajduje się miejsce pochówku śp. Józefy Malej.

Grób Józefy Malej
Grób Józefy Malej / foto Joanna Kowalska-Nowak

 

    śp. Józefa Malej
żyła lat 84
zm. dn. 31 VII 1945 r.

Józefa Malej to matka księdza Władysława Maleja.

Ks. Władysław Malej był proboszczem parafii św. Rocha w Jazgarzewie w latach 1936-1960.

Prowadził parafię w czasie okupacji. Nie mamy żadnych informacji z tego okresu na jego temat. Na pewno jak wszyscy polscy księża narażał swoje życie pełniąc posługę duszpasterską. Nie zważając na represje, więzienie i tortury odprawiał msze, potajemne pogrzeby żołnierzy i partyzantów. Pomagał wiernym w różny sposób. W kościele organizował prace związane z wyposażeniem wnętrza oraz z jego dekoracją. Zamawiał rzeźby do ołtarza głównego i ołtarzy bocznych.

Ks. Władysław Malej
Ks. Władysław Malej / foto z archiwum parafii św. Rocha w Jazgarzewie domena publiczna

Księdza Maleja pamiętają mieszkańcy Zalesia Dolnego. Do roku 1951 Zalesie należało do parafii św. Rocha w Jazgarzewie, nie było tu kościoła, ani nawet niewielkiej kaplicy. W publikacji z okazji 50 lat parafii w Zalesiu Dolnym znajdujemy informacje, że ksiądz kanonik Władysław Malej w lipcu 1934 roku poświęcił na Placu Wolności drewniany krzyż, który stoi do dziś. W biuletynie „Zalesie Dolne nasze miejsce na ziemi” czytamy, że na placu pod budowę kościoła, podarowanym przez hr. Adama Branickiego ksiądz Malej odprawiał msze polowe, przy rozkładanym, drewnianym ołtarzu. Potem dzięki jego staraniu stanęła na tym placu drewniana kapliczka – kościółek. Do Zalesia przyjeżdżał konną bryczką. W 1951 po dekrecie Prymasa Stefana Wyszyńskiego ustanawiającym parafię w Zalesiu Dolnym, Dziekan i Proboszcz z Piaseczna wprowadzili pierwszego proboszcza ks. Józefa Kołodziejskiego, „a proboszcz z Jazgarzewa ksiądz Władysław Malej przekazał mu plac z kościółkiem oraz wszystkie sprzęty i aparaty kościelne do sprawowania kultu” – czytamy w Historii parafii NMP Wspomożenia Wiernych w Zalesiu Dolnym. W 1958 roku napisał „Historię parafii Jazgarzew”, z którą możemy się zapoznać na stronie internetowej parafii.

Ksiądz Malej był proboszczem 24 lata, do 1960 roku. Potem został przeniesiony do innej parafii.

Historia rodziny Rogowskich z Wólki Kozodawskiej

W rodzinie państwa Rogowskich nie ma znanych powszechnie osobistości. Chciałybyśmy, aby został ślad po losach rodziny związanej od dziesięcioleci z ziemią piaseczyńską, z Wólką Kozodawską. Historia losów tej polskiej rodziny jest symbolem doświadczeń wielu polskich rodzin z okresu międzywojnia i II wojny światowej. Dla tych ludzi najważniejszym dobrem była rodzina i dlatego walczyli o jej przetrwanie. W tamtych czasach nie można było dokonywać samodzielnego wyboru, tak jak my możemy dzisiaj. Tym bardziej za upór i zaradność należy się im pamięć i szacunek. Zdjęć przodków, pamiątek z tułaczki czy dokumentów ocalało tylko kilka.

Swoich dziadków i rodziców spoczywających na cmentarzu w Jazgarzewie wspomina pani Maria z Rogowskich Gorzkowska, mieszkanka Zalesia Dolnego od 1952 roku.

Grób dziadków, Antoniego i Marianny Rogowskich zobaczymy w starej części cmentarza.

Grób Marianny i Antoniego Rogowskich
Grób Marianny i Antoniego Rogowskich /foto Joanna Kowalska-Nowak

Dziadek Antoni był niepiśmienny i razem z babcią Marianną mieli trzynaścioro dzieci, z których wiek dorosły osiągnęło dziewięcioro. Dziadkowie mieli duże gospodarstwo rolne przy ulicy Dworskiej w Wólce Kozodawskiej, które w kolejnych latach stanowiło źródło utrzymania dla rozrastającej się rodziny.

Babcia Rogowska z dziećmi
Marianna Rogowska z dziećmi na ganku domu w Wólce Kozodawskiej / foto z archiwum rodziny Rogowskich

Grób rodziców, Franciszka i Genowefy znajduje się zaraz przy wejściu od bramy głównej po lewej stronie.

Grób Rogowskich rodziców
Grób Genowefy i Franciszka Rogowskich / foto Joanna Kowalska-Nowak

Tata pani Marii, Franciszek Rogowski, jako jedyny z tej gromadki dzieci uzyskał wyższe wykształcenie. Najpierw jednak skończył szkołę podstawową w Jazgarzewie, kolegium nauczycielskie w Warszawie i – mieszkając na stancji u krawca na ulicy Polnej – pomagał i dorabiał sobie wykonując poprawki krawieckie. Skończył studia prawnicze. Ożenił się z warszawianką Genowefą Zawiślak.

Ślub Genowefy i Józefa Rogowskich
Genowefa i Franciszek Rogowski zdjęcie ślubne / z archiwum rodziny Rogowskich.

W 1931 roku rozpoczął karierę zawodową jako prawnik. Dostał nakaz pracy pod Żółkwią (dziś Ukraina). Musiał wyjechać z żoną z Warszawy. Żeby mógł się tam urządzić, dziadek Antoni sprzedał część swojej ziemi w Wólce Kozodawskiej.

Franciszek dwa razy w tygodniu dojeżdżał motorem do pracy w sądzie w Stanisławowie (dziś Iwano-Frankiwsk Ukraina) oddalonym około 160 km od miejsca zamieszkania. Mąż pracował w sądzie, a żona Genowefa, prowadziła kupiony ze sprzedaży tej ziemi, młyn elektryczny. „My całe życie byliśmy na walizkach, nie mamy żadnych dokumentów, pamiątek, bo nie ocalały” – mówi o ciągłych, przymusowych zmianach miejsca pobytu pani Maria. „W 1944 roku ojciec oddał młyn Niemcowi, żeby uratować cztery rodziny: naszą, chrzestnego i dwie inne. I w transporcie z Ukrainy koleją jechaliśmy pilnowani przez dwóch Niemców w kierunku Polski”. W końcu znaleźli się w Warce w czasie bitwy o przyczółek warecko-magnuszewski. Niemcy pilnujący transportu byli zdezorientowani, głodowali, dostali jedzenie od mieszkańców Warki i pozwolili tym czterem rodzinom się oddalić. Pani Maria, wtedy małe dziecko, pamięta, że wszystkich przyjęła rodzina Kwiatkowskich. Potem mieszkańców Warki, którzy nie zostali przesiedleni i nie uciekli z miasta, Niemcy zapędzili do kościoła. „Tam, nawet w piwnicach, żyło wiele rodzin oddzielonych od siebie wiszącymi na sznurkach kocami, spałam wtedy w piwnicy na węglu. Każda rodzina gotowała sobie na przenośnej kuchni według grafiku rozpisanego na kartce. Nie wiadomo, jakim sposobem dziadek Antoni dowiedział się o tym, że jesteśmy w Warce i przysłał wóz, który przywiózł nas do Piskórki, a następnie sam z Piskórki zabrał syna z rodziną do domu.” Niedługo byli razem. Znowu zgodnie z nakazem pracy, Franciszek musiał wraz z rodziną wyjechać do pracy prawniczej w Łodzi. „Andrzej – brat Wincentego Witosa mu ją załatwił.”

Potem były kolejne nakazy i tułaczka. „Była Łódź, a następnie były Chropy koło Poddębic. Potem była Święta Lipka, Pilec, Nowa Różanka koło Kętrzyna i Czerniki. Dopiero w 1952 roku osiedliśmy na stałe w Zalesiu Dolnym. Tata Franciszek pracował w sądzie w Grójcu, w Warszawie i w Piasecznie jako komornik.”

W grobach parafii jazgarzewskiej pochowani są nie tylko rodzice i dziadkowie, ale także zmarli z następnych pokoleń rodzin Rogowskich i Gorzkowskich.

Koleje życia opisanych rodzin potwierdzają myśl, że istnieje ścisły związek indywidualnych losów ludzi z losami narodu. Tak więc wszyscy stajemy się uczestnikami historii i ją tworzymy.

Jak zawsze prosimy o przekazanie historii i ciekawych informacji związanych z jazgarzewskim cmentarzem. Może ktoś pamięta księdza Władysława Maleja, jego matkę. Każde wspomnienia mają wartość. Jest ich coraz mniej.

Barbara Ignaczak i Joanna Kowalska-Nowak

nasz adres mail: wspomnienia.jazgarzew@gmail.com

tel. 22 757 05 13